|
www.bohaterowieprzepustki.fora.pl Forum o bohaterach powieści "Przepustka dla szczęścia"
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jula
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:32, 16 Mar 2013 Temat postu: 2011 - Jula |
|
|
Sprzątałam coś w pokoju, gdy dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi. Domyśliłam się, że to Hubert, bo tylko on i Damian wchodzili tutaj jak do siebie, a z tym drugim się dziś nie umawiałam. Słyszałam też jak pierwsze co robi to podąża do lodówki, otwieranie, zamykanie i jego wołającego mnie do kuchni, w której po chwili się znalazłam patrząc mu w oczy.
– Połóż rączkę na lodówce – polecił prosto z mostu, a ja zrobiłam co kazał i zastanawiałam się co on znowu wymyślił – drugą też złap się lodówki – położyłam dłoń na drzwiach i poczułam zimno bijące od środka, a zaraz po nim ciepło, a raczej pieczenie, które nagle pojawiło się na moim tyłku, a ja uświadomiłam sobie co było jego przyczyną
Odskoczyłam na bok. Hubert chyba zamierzał się po raz drugi, bo widziałam jak opuszcza rękę i odkłada kawałek pizzy na stolik.
– Z powrotem – powiedział dość niewyraźnie, bo przeżuwał jeszcze ostatnie kęsy pepperoni.
– Nie – zaprotestowałam, ale nie zdążyłam się nawet odsunąć, bo jego palce zacisnęły się na moim łokciu po czym ponownie wylądowałam z rękami na lodówce, a już po chwili stałam przy ścianie jak małe dziecko trzymając się za pośladki, na które spadły jeszcze 2 klapsy i zaciskałam zęby, by czasem nic nie powiedzieć, bo pewnie byłoby to symboliczne ,, ał " Hubert stał naprzeciw mnie z ręką opartą o lodówkę, a drugą schowaną w kieszeni dżinsów. Było mi tak nieswojo. Nie miałam gdzie się ruszyć z jednej strony ściana, z kolejnej to elektryczne cholerstwo, a resztę dróg ucieczki tamował Hubert.
– A teraz mi powiedz co ty wyprawiasz?
– Ale co? – zapytałam zaskoczona nie do końca wiedząc o co może mu chodzić.
– To ty nawet nie wiesz za co to było? – teraz to on pytał, a minę miał zapewne podobną do mojej.
– No nie wiem! – krzyknęłam z tonem jakby to był fakt oczywisty.
– Lekarstwa, świecenie pół nagim ciałem na balkonie, gdy jest - 10.
– O lekach zapomniałam, bo się już czuje lepiej. A na balkon to tylko skarpetki powiesić... W ogóle skąd wiesz? Gapiłeś się?! – zapytałam z wyrzutem i byłam gotowa na to, by go odepchnąć.
– Nie ja – odpowiedział spokojnie – Pół osiedla się gapiło. Ty się ciesz, że paska przy sobie nie mam, bo uwierz, że bym nie pożałował, a łapa mnie jednak boli.
– I dobrze, mnie też boli – stwierdziłam, czując, że na tym świecie jest jeszcze choć trochę sprawiedliwości.
– Ciebie słusznie – stwierdził i odbił na moment wzrokiem gdzieś na bok, a ja postanowiłam to wykorzystać i przejść mu pod ręką – Oj, nie, nie, nie – mówił i jednocześnie prostował przytrzymując moją rękę pod łokciem.
– Oj, tak, tak, tak – szarpnęłam się i ponowiłam próbę, ale z takim samym rezultatem co poprzednio.
– Stój, ale czemu ty idziesz? – zapytał tak niefajnie patrząc mi w oczy.
– Bo chce iść. Nie lubię tak stać jak wszędzie coś dookoła jest – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo nienawidziłam, gdy ktoś mi uniemożliwiał każdą drogę ucieczki.
– Czujesz się osaczona? Przeze mnie? – uśmiechał się bezczelnie.
–Tak, żebyś wiedział, weź się przesuń – wypaliłam i walnęłam go otwartą dłonią w klatę prawie trafiając w zamek jego czarnej, skórzanej kurtki.
– Buziaka chcę – zażądał z już takim wesołym wyrazem twarzy – Za troskę o ciebie.
– No dzięki za taką troskę – burknęłam zdumiona, że on trzy klapsy, które na prawdę zabolały nazywa troską –Teraz mnie boli – poskarżyłam się ze smutną minką i po raz kolejny spróbowałam się przecisnąć pod jego ramieniem, ale z mizernym skutki i już po chwili znów stałam prosto przy ścianie.
– Widzisz – uniósł lewą dłoń w górę – Też boli ty zołzo ty...
Poczułam jak puszcza moją rękę tylko po to, by już po chwili czuć jego dwa palce zaciskające się na mojej brodzie. Nie było to specjalnie mocno, ale jednak dało się odczuć. Przyciągnął mnie lekko do siebie, a sam nachylił się, by odnaleźć moje usta, co jak zwykle udało mu się idealnie. Momentalnie zmienił pozycję. Teraz opierał rękę o ścianę tuż obok mojej głowy. Uśmiechnęłam się, gdy tylko pozwolił mi złapać ponownie powietrze i puścił moją brodę, zrobił to dość delikatnie. Uśmiechnęłam się do niego.
– Aż tak lubisz ból że się zacieszasz? – jak zwykle musiał zepsuć całą atmosferę, ale postanowiłam nie pokazać mu po sobie tego niezadowolenia – Czy masz wysoki próg bólu?
– Nie powiem, wykorzystasz potem przeciwko mnie.I nie jestem zołzą Hubciu – zaznaczyłam swoje racje jednocześnie wykonując palcami takiego pstryczka tak, że ten środkowy uderzył lekko w jego klatę. Zaczęłam się śmiać z całej tej sytuacji.
– Czyli nie trafiłem w ten próg – zrobił minę jakby próbował to wszystko przeanalizować.
– Ależ trafiłeś – zaprotestowałam niemal natychmiastowo.
– Tak, tak z pewnością. Buziaka chcę drugiego.
– Pff i co jeszcze, niby za co? – zapytałam, ale nie mogłam się oprzeć jego prośbie i już po chwili nasze usta się stykały, a ja zwijałam w palcach obydwu dłoni jego granatową bluzę, którą jak na skaranie miał wsadzoną w spodnie.
– Za to że jestem – wyszeptał po czym odsunął się i odwrócił w stronę stołu – Pizza mi przez ciebie ostygła – powiedział z takim zabawnym wyrzutem – Podgrzejesz.
– Sam sobie podgrzej.
– Jesteś zołza – stwierdził i pokazał mi język.
– I dobrze. Rozbierz się, a ja się ubiorę, bo mi zimno – poleciłam i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Wyjęłam z szafy szare dresy i usiadłam na kanapie, by nie musieć łapać równowagi przy wciąganiu. Hubert stanął w drzwiach i rzucił przede mnie kurtkę i tak jakoś dziwnie powoli podnosił rękę. Następnie zaczął ściągać bluzę, która po tym jak odpinał jej zamek z miną elitarnego striptizera wylądowała przed moimi nogami. Kopnęłam ją lekko na bok, a na moich ustach powoli zaczął pojawiać się uśmiech. Koszulkę ściągnął w ciągu kilku sekund, liczyłam na to, że w końcu nie będzie miał nic na sobie, ale nie, bo przecież to Hubert. Obrócił się wystawiając prawą rękę. Wyglądał jakby robił to przed jakąś ogromną publiką. Jego mina była tak zacięta jakby robił to od lat. Miał na sobie jeszcze taki zwykły szary podkoszulek. Zastanawiało mnie to czy może on nosi tyle ciuchów żeby być taki barczystym i robić wrażenie byczka jednak, gdy ściągnął ostatnią część górnej garderoby, która wylądowała na moich kolanach okazało się, że zbudowany jest na prawdę zajebiście. Jego ręce powędrowały do guzików przy spodniach, a ja odrzuciłam na bok ten popielaty materiał. Rozpinał te guziki przestępując z nogi na nogę co już było dla mnie nie do zniesienia, a on tylko się uśmiechał i patrzył mi w oczy.
– Ale ty głupi jesteś – stwierdziłam pobłażliwie.
– No co? – pytał, a ja patrzyłam na niego jak na głupka – Jestem ci posłuszny królowo i padam do stóp, wykonuje całe twoje polecenia – powiedział i uklęknął przede mną z opuszczoną głową.
– Kiedy się tak bardzo uderzyłeś w głowę, że aż tak ci odwaliło? Wstawaj – poleciłam łapiąc za jedno z tych tasiemek przy spodniach i podciągnęłam lekko do góry. Hubert nagle miał już ręce na oparciu kanapy, a kolano między moimi udami. Nachylał się i całował mocno, zaborczo, ale z takim jakimś bezpiecznym dystansem. Zarzuciłam mu ręce na szyję, bo jakoś tak dziwnie było mi siedzieć, gdy się całowaliśmy, a ja miałam łapki na kolanach jak jakaś zawstydzona gówniara.
– Co ci się dzisiaj stało? – zapytałam, gdy oddech mi się już unormował.
– A co miało mi się stać? – jak zawsze odpowiadał pytaniem na pytanie. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
– No nie wiem nigdy tak nie robiłeś – nie potrafiłam sprecyzować o co mi chodzi. bo chodziło mi w sumie o całokształt jego dzisiejszej postawy.
– Jak? – pytał dalej muskając delikatnie moje przedramię.
– No tak jak dzisiaj taki jak nie ty – wyjaśniłam gładząc go po karku – Z tym pomysłem z rozbieraniem – dodałam i cmoknęłam go w czoło.
– Bywam czasem taki, ale jak wolisz mnie w formie poprawnego to już się ubieram, poszukam tylko gdzie rzuciłem koszulkę – rozglądnął się, a ja momentalnie zaprotestowałam.
– Nie, nie. Niekoniecznie, taki mi się bardziej podobasz – oznajmiłam ze słodkim uśmiechem, bo ta odmiana na prawdę mi się podobała.
– A gdzie moja foczka? – zapytał nadal się rozglądając – I czemu tu tak zimno?
– Bo niedawno wstałam. a twoja foczka gdzieś za narożnikiem.
– Napalę w piecu... przynieś mi foczkę – po raz kolejny zażądał tego niebieskiego cholerstwa, którego nie chciało mi się wyciągać zza kanapy, bo wymuszało to niezłą gimnastykę, na którą w tej formie nie miałam dziś ochoty.
– Jeju po co ci ta foczka?
– Aby mieć się do kogo przytulić – wytłumaczył i wstał.
– Aha... – udałam obrażoną.
Hubert napalił w piecu, zjedliśmy śniadanie – tosty i było miło. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Zaproponowałam grę na play station. Po długich namysłach padło na grę Tekken. Włączyliśmy wybrałam ulubioną postać i czekałam, aż Hubert w końcu zdecyduje się, którą kobitkę sobie wybrać. Zdecydował się na brunetkę w okularach takich hipsterstkich i mundurku szkolnym. Ekscytował się tym jak kot włóczką. Zaczęliśmy grać i okazało się, że z nim się po prostu nie da. Chwile pokombinował, a potem mu się znudziło i wciskał cały czas to samo nie pozwalając ruszyć się mojej postaci. Oczywiście wygrał z czego był bardzo dumny. I tak trzy razy pod rząd, aż mnie zaczęło to wnerwiać. Rzuciłam pad na łóżko i przemierzyłam pół pokoju, aby zasiąść na osobnym fotelu.
– Ej, co ty?
– Chyba co ty! Grać nie potrafisz wciskasz cały czas jedno i to samo i się cieszysz, że wygrałeś – wysyczałam przez zęby cały czas patrząc przed siebie.
– No, bo wygrałem przecież, umiem grać – powiedział radośnie – Dobra zagramy jeszcze raz i postaram się to zmienić.
– I co będziesz naciskał tylko kółko ? – zapytałam cynicznie. Nie odpowiedział. Rzucił mi pad na kolana i włączył grę od nowa. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że on naciskał na zmianę dziesięć razy iks i dziesięć razy kółko. Znów wygrał. Wstałam rzuciłam padem na łóżko, pech chciał, że trafiło w Huberta nogę, wyłączyłam telewizor i wyszłam do kuchni.
– Co to miało znaczyć? – zapytał, gdy też znalazł się w kuchni, a ja po szafkach szukałam herbaty.
– Jesteś po prostu głupi. Nie potrafisz zastosować się do moich poleceń, bo zamienianie kółka naprzemiennie z krzyżykiem to nie gra, a dziecinada byle tylko wygrać – powiedziałam już porządnie wyprowadzona z równowagi – Szymek, by lepiej zagrał – postanowiłam dolać oliwy do ognia, bo co mi szkodzi.
– Ty weź no się lepiej nad sobą zastanów. Jak mi nie będzie obiad smakował, który ugotujesz to co mam zrobić? Talerzem w ciebie rzucić, kuchenkę odłączyć i się obrazić? – gestykulował ręką to pokazując na mnie to na sufit czy też talerz stojący na stole – I nie odpowiadaj mi, odpowiedz sobie. Bo jak do cholery nie umiesz przegrywać to cię nauczę. Tylko przegrasz tak, że to na tyłku odczujesz i chcąc nie chcąc będziesz musiała się z tym pogodzić, bo nawet jak się obrazisz to ból nieustanie.
– Dobra weź skończ, i z tego co wiem jak na razie ci moje kuchcenie smakowało, a tak w ogóle to nie porównuj tego do siebie – zmieniałam temat, bo od jego głupich tekstów i gróźb, aż się rzygać chciało. Powtarzał ciągle jedną i tą samą bajkę. Odwróciłam się w stronę blatu, nie miałam ochoty się na niego gapić. Poczułam jak położył mi dłonie na ramionach, ale nie było to czułe, a nawet trochę zabolało.
– Wiesz co? Zamknij się, bo się teraz zachowujesz jak rozpieszczony bachor, a ja takiego zachowania nie lubię – szeptał mi do ucha, ale brzmiało to jak krzyk taki cichy krzyk kogoś na prawdę wkurwionego.
– Dobra weź puść, herbatę robię, chcesz? – zapytałam, gdy już wyswobodziłam ramiona.
– Nie, nie chcę. I nie odzywaj się do mnie do wieczora – kolejny jego głupi wymysł.
– Bawisz się w ciche dni? To po cholerę masz zamiar tu siedzieć jak nie chcesz ze mną gadać? – pytałam, bo nie widziałam sensu, aby on tu siedział, a i tak się nie odzywał.
– Mogę tu nie siedzieć. Narazie obrażalska księżniczko – wycedził i poszedł zbierać ubrania z podłogi po czym zakładał je powoli na siebie, a ja rozmyślałam nad tym jakby go tutaj zatrzymać. Stał przy drzwiach, gdy jakoś tak zmiękłam i podbiegłam po czym złapałam go za kurtkę i odwróciłam do siebie. Wspięłam się na palce i jakimś cudem dosięgnęłam jego ust, ale nie odwzajemnił pocałunku, był bierny.
– To może tak spędzimy resztę dnia? Przy tym nie trzeba nic mówić – zapytałam, a ta opcja wydała mi się całkiem zajebista.
– Odpuść ja mam cię na dziś dość – stwierdził i zamknął za sobą drzwi.
– Miało być miło, ale jak nie chcesz to spadaj – wykrzyczałam w stronę drzwi mając nadzieję, że usłyszał. Wróciłam się do pokoju i wzięłam tą poduszko – fokę. Wybiegłam na klatkę, był w połowie schodów kiedy zwrócił ku mnie twarz. Cisnęłam w niego miśkiem, a on odruchowo go złapał.
– Bierz to ze sobą, ja mam tego dość – krzyknęłam i z trzaskiem zamknęłam drzwi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OLI
Dołączył: 07 Kwi 2013
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:46, 08 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
O jaki fajny fragment:) Hubert troche się chyba za bardzo uniósł,ale mam wrażenie,że zawróci. Chociaż u niego to nigdy nie wiadomo,też nie pokaże,że nie miał racji
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jula
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:05, 08 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Hubert jest obrażalski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adrian
Administrator
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:33, 09 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się w pełni, Hubert to czasem jak księżniczka na ziarnku grochu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|