Adrian
Administrator
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:51, 10 Kwi 2013 Temat postu: Fragment 1 - 2011 - Że aż miałem ochotę jej... |
|
|
Fragment 5 ebooka, oceńcie jak sobie z Jackiem radzi Tychon. Kto wie, może wzniesie go na wyżyny. Jak sądzicie, ma szanse?
Jacek (Tychon)
W życiu każdego człowieka jest taki moment, gdy chce wszystko naprawić, poprawić, podreperować. Jednak okazuje się, że nasze życie nie jest żadnym przedmiotem. Czas choć wiąże się z zegarkiem, tak naprawdę nie ma z nim nic wspólnego… Zegarek jak się zepsuje to zegarmistrz czeka, a jak popsujemy nasz czas to już tego nie cofniemy. Wskazówki się przestawi, ale biegu historii wstecz… tak się nie dało i zapewne nigdy nie da. Nasza pamięć nie jest też jak nośnik CD, czy pendrive, bliżej jej już do starej kasety, w której występują stop klatki i zaśnieżenia jak po kilkunastu piwach. Życie gna, posuwa się do przodu, choć nie jest żadnym pojazdem, nie da się go zawieź do mechanika na lawecie i odebrać po kilku tygodniach, czy paru dniach w stanie niemalże idealnym. Kobieta, to taka istotka, która myśli sama, żyje sama, choć przy boku mężczyzny, albo i nie… Czasem kobieta jest z mężczyzną, ale czuje się odrębną jednostką… nie liczy się z nikim. Niektóre kobiety są najważniejsze same dla siebie… Prawda dbają o dom, ale po co? By być perfekcjonistkami, by sąsiadki zazdrościły pięknych wypieków, sąsiedzi śnieżnobiałych koszul, które noszą mężowie tych kobiet, a dzieci zazdroszczą mam, które odrabiają z nimi lekcje, jeżdżą na rowerach i grają w kosza. Perfekcjonistki, potrafią być nieraz jak suki, zimne, wyrachowane, idealne, ale to pociąga… szkoda, że nie tylko ich mężów.
Patrzyłem na moją żonę, idealną kobietę. Zgrabna była, nawet zgrabniejsza niż przed laty. Po ślubie nie przestała o siebie dbać, po urodzeniu dziecka też nie, wręcz jej się to pogłębiło. Nie wyszła z domu bez fluidu i tuszu do rzęs. Nie dość, że zawsze miała go w torebce, to jeszcze zawsze na sobie, nawet nocami, a przynajmniej odnosiłem takie wrażenie. Marta była kobietę, która tez prawie nigdy nie zdejmowała butów. Żyła szybko, nie miała czasu ich wciąż zakładać i zdejmować. Budziła się rano i szykowała śniadanie, zawsze było elegancko podane, sztućce do jajecznicy włożone w serwetki zwinięte tak wymyślnie, choć za każdym razem tak samo. Potem wyprawiała chłopców do szkoły, szła z nimi, wracała by pozmywać i gnała do biura. Wracała by sprawdzić czego brakuje w lodówce i gnała na zakupy. Zastanawiałem się dokąd tak pędzi, czy to jest spowodowane tym, że tak zajmuje sobie czas gdy nie ma mnie w domu, czy wręcz przeciwnie. Może nie jest to spowodowane tym, że do tego nawykła, a że nie chciała już tego czasu spędzać ze mną. Jedno było pewne, wolała z kimś innym.
– Zatrzymaj się na moment – powiedziałem i pochwyciłem ją za dłoń, kiedy przechodziła obok kanapy.
– Jacek, nie mam czasu. Obiecałam kurczaka w miodzie Kubiemu. Wybacz, nie mam czasu – odrzekła niby smutno, ale patrzyłem jej w oczy, nie była smutna, bardziej podekscytowana.
– Nie możesz mówić i robić?
– Wolę w milczeniu, tylko ja i kuchnia.
– Jak cię poznałem to nienawidziłaś gotować! – krzyknąłem.
– Ludzie się zmieniają – wyznała z takim triumfalnym uśmieszkiem, że aż miałem ochotę jej przyjebać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|