lila
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:25, 16 Mar 2013 Temat postu: 1. Fragment - Kamil 2011 - Lila |
|
|
Klocki lego… Drogie to cholerstwo, małe, kolorowe i ciągle się gubi, ale moich synów potrafi wciągnąć na kilka godzin. Było sobotnie popołudnie, a my już od dłuższego czasu oddani byliśmy tworzeniu ogromnego garażu z tych właśnie klocków. Kiedyś na topie były domki, potem zamki, a teraz garaże. Ten miał dwa poziomy, zbudowaliśmy mu podjazd, filary, podłogę wyłożyliśmy gładkimi błękitnymi płytkami żeby wygodniej się po nich jeździło. Mateusz pobiegł po samochodziki hot wheels i plastikowe ulice, na jego twarzy malowało się przejęcie, oczy miał błyszczące, widziałem, że nie może doczekać się zabawy. Michaś był bardziej wyciszony, podobało mu się to, co robiliśmy, ale twardo stąpał po ziemi, widział rzeczy takie, jakimi były, nie pierdolił się i nie ekscytował się tak jak jego brat.
– Tęsknię za mamą – powiedział i spojrzał na mnie swoimi nad wyraz mądrymi oczami.
– Wiem, synku, ja też za nią tęsknię – odpowiedziałem i przytuliłem go. Chłopcy nie byli jakoś specjalnie podobni do Sylwii, ale powtarzali jej gesty, zachowania, reakcje, do tego Mati miał delikatnie wygięte ku górze palce, zupełnie jak matka, Michał po matce nosił niewielkie znamię za prawym uchem.
– Co jest? – zapytał ten młodszy i pocałował mnie w czoło.
– Nic, mały – odpowiedziałem siląc się na uśmiech – wypróbujmy w końcu ten tor, co? – zmieniłem temat.
– Taaaaaak! – krzyknął Mati, zanim Michał zdążył się odezwać i w sekundę dobiegł do garażu a potem zjechał niebiesko – czerwoną wyścigówką z taką prędkością, że aż wypadła z zakrętu – Ejjj! – zirytował się.
– To było do przewidzenia – wypalił Michaś – przecież musiałeś wiedzieć, że prędkość będzie za duża, to było logiczne, fizyka o tym mówi.
Ja pierdolę, jakie to dziecko ma komentarze! Musiałem silić się na powagę, ale w głębi duszy miałem ochotę ryknąć śmiechem. Zastanawiałem się, skąd mój młodszy syn wie takie rzeczy, ja go tego nie nauczyłem, tego byłem pewien. Dlaczego gdy jeszcze Sylwia żyła brakowało mi czasu na chwile takie jak ta? Owszem, bawiliśmy się razem, wygłupialiśmy, zabierałem ich na lody, czy spacer, czytałem bajki na dobranoc… ale było inaczej. Czułem się za nich odpowiedzialny, ale nie aż tak. Teraz czułem to brzemię, nieraz tak ciężkie, że nie potrafiłem go udźwignąć, za co siebie nienawidziłem, innym razem lżejsze, dające nadzieję, że będzie dobrze. To wszystko było pojebane, nie do ogarnięcia.
Teraz byłem i ojcem i matką, a to cholernie trudne. Często zastanawiałem się, czy robię dobrze, czy to akurat ten moment, w którym powinienem przytulić? A może wręcz przeciwnie? Może powinienem opierdolić? Miałem mnóstwo dylematów, których kiedyś nie doświadczałem. Dawniej wszystko było proste, teraz najprostsze czynności wydawały mi się zajebiście skomplikowane.
Nie żebym narzekał na swoje życie, cieszę się, ze mam chłopców, jestem z nich dumny, kocham ich. W pracy jakoś leci, na kobietę przyjdzie czas. O tej ostatniej sferze mojego życia wolałem na razie nie myśleć. Za dużo tego wszystkiego jak na moją głowę.
– Dlaczego, kurwa, jak człowiekowi się pierdoli to wszystko naraz? Dlaczego, Boże, o ile w ogóle istniejesz, dopuszczasz do takich rzeczy?! Co złego zrobiły ci moje dzieci, że zabrałeś im matkę i dotknąłeś kalectwem młodszego z nich? Czyżbyś karał ich za mnie? – pytałem sam siebie - A podobno jesteś sprawiedliwy, łaskawy i miłosierny…
– Oddawaj, to moje! – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mateusza, zanim jednak zdążyłem zainterweniować z głową Michasia zderzył się plastikowy zakręt.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lila dnia Wto 2:10, 09 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|