Adrian
Administrator
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:51, 10 Kwi 2013 Temat postu: Fragment 1 - 2011 - Nigdy się nie uwolnie |
|
|
Fragment ebooka 5.
Kryspin (Samuel)
kiedy w codziennym tańcu
mylę krok
i choćbym patrzył w słońce widzę mrok
słyszę jak coś
woła mnie
i czuję że tak bardzo chcę
prosto w siebie
puścić się w dół
by odnaleźć
by odkryć tam znów
jedno z tych sekretnych miejsc
które mam na duszy dnie
gdzie mój własny szept wyspowiada mnie
i obudzę się
Starałem się porzucić wspomnienie, zapomnieć co było, żyć dalej. Przez chwile nawet żałowałem, że oglądałem te piekielne zdjęcia, ale to nie ich wina. Te fotki to tylko chwilowe zatrzymanie czasu, który i tak już minął, ale we mnie nadal był. Pamiętałbym niektóre z tamtych chwil nawet bez tych zdjęć. Nawet po tylu latach gdy zamknąłem oczy słyszałem płacz Wiktorii, która schowała się pod łóżkiem. Ja z Fabianem w tym czasie kucaliśmy w kuchni, we wnęce między kuchenką, a lodówką. Fabian z całej siły swoimi rączkami ściskał uszy, nie chciał słyszeć, miał zamknięte oczy, bo widzieć też nie chciał. Ja tak nie czyniłem, nawet już nie płakałem w takiej sytuacji, to po prostu była codzienność, nawykłem do tego podobnie jak do chodzenia do szkoły, wiązania sznurówek, czy innych czynności jakie się powtarza. Usiłowałem sobie przypomnieć czy ojciec kiedykolwiek uderzył matkę na naszych oczach i nie potrafiłem… Mój umysł nie zarejestrował takiego faktu, jednak jej płacz, jego krzyk, to wszystko mówiło samo za siebie.
czasem na obojętność
godzę się
na przekór sobie mówiąc: tak już jest
i znowu coś
mówi mi
dokąd mam wracać gdzie szukać sił
prosto w siebie
puścić się w dół
by odnaleźć
by odkryć tam znów
Kiedyś miałem nigdy nie uderzyć kobiety, obiecałem sobie, że nie będę jak ojciec. Jednak niestety odziedziczyłem po nim jedną cechę, byłem cholerykiem. Co z tego, że starałem się trzymać nerwy na wodzy, jak i on, skoro kiedy już miarka się przebierała i wybuchałem to byłem niczym tornado. Jednak z drugiej strony czy to była moja wina, że wlałam niewiernej pijaczce? Nie, przecież takie kobiety zasługiwały na śmierć. Własną matkę ukamieniowałbym pierwszą, gdyby istniała taka możliwość. Niestety kurwa się zapiła na śmierć. Nie żałowałem jej, czego miałem żałować? Nie było kogo. Kasę z opieki traciła na wódkę, my biegaliśmy głodni po podwórku, żywiliśmy się u sąsiadów, którzy się czasem nad nami zlitowali, innym razem kradliśmy. Zafundowała nam piekło. Ojciec przynajmniej jak wracał z pierdla to gotował, a właściwie zmuszał ją do gotowania. Sprzątał też, odprowadzał nas do szkoły. Tylko kiedy ona go zdradziła, albo coś to pił i się wściekał. Starałem sobie przypomnieć czy ojciec kiedykolwiek mnie uderzył, ale nie pamiętałem takiej chwili. Bałem się gdy był pijany, chowałem się wtedy za meble, ale chyba nigdy mi nic nie zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|