lila
Dołączył: 14 Mar 2013
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 0:02, 31 Mar 2013 Temat postu: Myślenie trzylatka |
|
|
To nieprawda, że trzylatki są głupiutkie i niewiele rozumieją. Ja rozumiałem bardzo dużo i wcale nie byłem głupiutki. Wiedziałem jak trafić z domu do sklepu, co wiewiórki robią w zimę, że trzeba się rozejrzeć zanim się wejdzie na ulicę, że jak się buduje wieżę z klocków to trzeba pilnować, żeby stała prosto, że tata ze starych mebli robi nowe, że mama nie żyje i że nigdy nie wróci. Nie wiedziałem tylko, co to znaczy „nigdy” i denerwowałem się, że tata nie chce mi wytłumaczyć. Bo ten mój tata to jest bardzo mądry i zawsze mi odpowiada i wszystko wyjaśnia, a jak czegoś nie wie to włącza komputer i szuka w internacie, czyli takiej wirtualnej encyklopedii, której nie można dotknąć i jej nie widać, ale jednak jest. Trochę to dziwne, ale tak podobno jest.
Lubiłem budować domy. Takie prawdziwe, z klocków. Tata kupił nam lego i pozwalał budować, co chcemy. Miałem małe ludziki, które w nim mieszkały – mamę, tatę, synka i synka. Zapytałem ich jaki dom im zrobić i powiedzieli, że duży, biały i z czerwonym dachem. Też chciałem mieszkać w takim domu i mieć ogródek z czerwonymi tupilanami i huśtawkami. Maciek miał huśtawki na podwórku, takie tylko swoje, ogrodzone. Czasem do niego chodziliśmy i wtedy tata mnie na niej bujał.
Skończyły mi się czerwone klocki, dlatego poszedłem do regału i wziąłem drugie pudełko, tam było ich więcej. Chodziłem trochę inaczej niż Mateusz bo miałem chore nogi. On chodził na nogach a ja na rękach. Siedziałem na podłodze i rękami odpychałem się żeby iść. Tata chodził jak Mateusz, mama też i Maciek. Dlaczego miałem chore nogi? Nie rozumiałem tego, ale mama mówiła, że jestem wyjątkowy i to dlatego.
Położyłem ostatni klocek na dachu i zbudowałem komin, nie ma przecież domów bez komina, a potem poszedłem do kuchni.
- Poproszę pić – powiedziałem do taty, a on spojrzał na mnie i był smutny. Często się smucił i nie chciał powiedzieć czemu. Mi się wydaje, że to dlatego, że mama już nigdy nie wróci.
- Sok, czy woda? –zapytał sadzając mnie na krześle
- Sok – zawołałem kładąc ręce na stole. Nie lubiłem wody.
Tata dał mi szklankę z sokiem pomarańczowym. Lubiłem go bo fajnie szczypał w język. Mateusz lubił sok jabłkowy bo wyglądał jak piwo. Tata lubił piwo, ale nie chciał się podzielić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|